01-01-2007
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Ceny leków niejednego chorego potrafią przyprawić o dodatkowy ból głowy. Reporterzy "Dziennika" sprawdzili jaki udział w ich ostatecznym koszcie mają marże aptekarzy. Wyniki "kontroli" są szokujące - w niektórych przypadkach do hurtowych stawek doliczane jest nawet 60 procent!
Hurtową cenę 12 popularnych leków porównano z ofertą 10 warszawskich aptek. Najgorzej wypadły placówki położone w bardziej ekskluzywnych dzielnicach stolicy. I tak na przykład na Kabatach za 30 tabletek popularnego Rutinoscorbinu zapłacimy 4,24 zł, podczas gdy w hurtowni kosztuje on tylko 2,86 zł - marża wynosi więc tutaj 48 procent.
Nie lepiej jest w Śródmieściu. Wprawdzie jego mieszkańcy niekoniecznie należą do najzamożniejszych, ale właśnie w centrum mają swoje siedziby firmy, których pracownicy są najbardziej atrakcyjnymi klientami aptekarzy. Efekt? Jedna z aptek za 24 tabletki Neo Angin życzy sobie 14,66 zł, podczas gdy w hurtowni jego cena nie przekracza 9 złotych. Apteka pobiera więc w tym przypadku aż 63-procentową marżę.
Trochę mniej pazerne są placówki położone w dzielnicach, gdzie statystycznie mieszka więcej emerytów i rencistów - m .in. na Pradze Północ, niektórych rejonach Bemowa czy na tzw. Starym Mokotowie. Ale i tam, pomiędzy starymi kamienicami, można znaleźć apteki bezlitośnie łupiące swoich klientów. Prawdopodobnie liczą one na to, że starsi, schorowani ludzie nie będą mogli porównać cen leków z ofertą konkurencyjnych placówek.
Tych ostatnich w przyszłości raczej nie będzie przybywać. Ministerstwo Zdrowie chce bowiem, by w promieniu 3 km albo na 4 tys. osób mogła być tylko jedna apteka. Według ekspertów z branży farmaceutycznej, po wprowadzeniu nowych regulacji leki podrożeją o kilkanaście procent. Sytuacji nie poprawi nawet zapowiadane przez resort wprowadzenie sztywnych.