29-07-2006
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
„Podanie o miłość” Katarzyny Grocholi to zbiór dziesięciu opowiadań zawdzięczający tytuł jednemu z nich. Miłość stanowi dla nowel temat przewodni, nie chodzi tu jednak tylko o uczucie między kobietą i mężczyzną, ale również o więzi łączące rodzinę, przyjaciół i w ogóle o typowo ludzkie potrzeby akceptacji, troski o kogoś, czułości.
Różnorodne tła opowiadań łączy miłość ukazana w diametralnie różnych odcieniach i aspektach. Można w nich przeczytać o tęsknocie wypełniającej wszystkie działania zakochanego, trosce, która skłania do największych poświęceń, marzeniach wartych urzeczywistnienia bez względu na wszelkie niebezpieczeństwa. Emocje i uczucia, które odnajdujemy czytając kolejne opowiadania są nam dobrze znane, czasem oczywiście zaskakują wielowymiarowością, czasem nieznaną dotąd interpretacją, ale wszystko to pozytywnie wpływa na lekturę.
Dwóm spośród opowiadań warto poświęcić więcej uwagi. Pierwsze z nich ma tytuł „Kot mi schudł”. To monodram zrealizowany w Teatrze Polskiego Radia, nagrodzony w konkursie dramaturgicznym Tespis 2000, a także na pierwszym Krajowym Festiwalu Słuchowisk Polskiego Radia i Teatru Telewizji w Sopocie w kategorii spektakli radiowych.
Jest to krótka, ale przejmująca historia, wpleciona w prozaiczną scenkę. Kobieta przychodzi do weterynarza ze swym kotem i chce nakreślić lekarzowi, co może być przyczyną schorzenia zwierzęcia. Monolog bohaterki, kobiety niewykształconej, przeradza się jednak w opowieść o jej życiu, niestety smutna to egzystencja, wypełniona przede wszystkim tęsknotą za miłością. Małżeństwo w żaden sposób nie zniwelowało tej tęsknoty, wręcz przeciwnie, mąż, często nadużywający alkoholu, nie traktował jej z szacunkiem, uciekał się do przemocy, przez niego straciła nienarodzone dziecko. Kot, z którym przychodzi do lekarza, to namiastka ukochanej osoby, kogoś, kim można się opiekować, czule troszczyć.
Nieprzyjemności, jakie spotkały bohaterkę opowiadania ze strony męża, nie skłoniły jej do opuszczenia go, dopiero gdy skrzywdził zwierzę, zdecydowała się na rozwód. „Bo kot, panie doktorze, nie człowiek. On potrzebuje miłości” – tak kobieta konkluduje swój wywód i jest to o tyle dramatyczne, że tę cechę akurat nauczyliśmy się przypisywać właśnie ludziom...