Była obiektem pożądania większości męskiej populacji w latach 50-tych i 60-tych i jedną z pierwszych aktorek, o której sponte sua mówiło się „seks-bomba". Dziś wielu ocenia, że czas obszedł się z nią znacznie grzej niż np. z Sophią Loren. 75-letnia Brigitte Bardot nie pretenduje jednak do miana wapma, wykorzystuje swój status gwiazdy, aby walczyć o prawa zwierząt.
Wystąpiła w kilkudziesięciu filmach na trwałe zapisując się w historii kina. Weszła do świata artystycznego bardzo wcześnie. Już jako 14-latka uczestniczyła w pokazie kapeluszy i zrobione jej wówczas zdjęcie obiegło kilka znanych magazynów. To właśnie dzięki nim zauważył ją reżyser, a także przyszły mąż Bardot - Roger Vadim. „Kiedy ją zobaczyłem po raz pierwszy nie miałem najmniejszej wątpliwości, że przybywa ona z innej planety, z innego wymiaru", wspominał Vadim moment, w którym ujrzał jej zdjęcie. Para wzięła ślub, ale po czterech latach rozstała się.
Jednakże, to krótkie małżeństwo miało niezwykły wpływ przyszłą karierę młodziutkiej Brigitte. Vadim „stworzył" Bardot - aktorkę. Zadebiutowała w wieku osiemnastu lat w komedii „Le Trou Normand", a w 1953 roku wraz z mężem pojawiła się w Cannes. Wówczas - sama jeszcze nieznana większej publiczności - poznała wpływowych ludzi kina, wśród nich byli: Leslie Caron, Lana Turner, Gary Cooper, Kirk Douglas. Prawdziwą sławę zdobyła dzięki filmowi z 1956 roku - „I Bóg stworzył kobietę" („Et Dieu... créa la femme"). Obraz odebrany został jako skandaliczny, rolę Bardot uznano za wywołującą zgorszenie, szokującą i modyfikującą dotychczasową moralność. Scena z seksowną aktorką odzianą w skąpe bikini na plaży w Saint Tropez zapierała dech nie tylko męskiej części widowni, a typ biustonosza, jaki miała wówczas na sobie, nazwano „bardotką".
Bardot parała się aktorstwem do 1973 roku. Wśród imponującej filmografii trudno jednak wskazać obraz, który wywołał równie wielkie poruszenie, jak „I Bóg stworzył kobietę". Niemniej do najbardziej udanych krytycy i widzowie zaliczają takie tytuły, jak: „Prawda" Henri-Georges'a Clouzot, „Życie prywatne" i „Viva Maria" Louis Malle'a, „Pogarda" Jean-Luc Godarda, „Czarująca idiotka" Edoarda Molinaro. W późniejszych latach Bardot kilkakrotnie jeszcze pojawiła się na ekranie, tym razem jednak w obrazach dokumentalnych, grając samą siebie.
Od czasu rozstania z kreowaniem kolejnych ról Bardot z pasją zajęła się walką o poprawę losu zwierząt. W tym celu założyła Fundację Brigitte Bardot. „To jest największy sukces, jaki w życiu odniosłam", deklaruje aktorka. „Kiedy zakończyłam karierę filmową przekazałam fundacji dom i sprzedałam niemal wszystko: obrazy, biżuterię, kreacje, które nosiłam na planie, suknię, w której brałam swój pierwszy ślub", mówi artystka.
Skąd tak wielkie zaangażowanie? „Nie do zaakceptowania jest dla mnie to, że traktujemy zwierzęta jak rzeczy. Są żywymi istotami, a zabijamy je w okrutny sposób i jemy, robimy z nich płaszcze i ozdoby. Zadajemy im cierpienie", konstatuje Bardot. Sama jest wegetarianką, jednak nie apeluje o to, by wszyscy ludzie stali się jaroszami. „Nie twierdzę, że powinniśmy przestać jeść mięso, ale, że należy zaprzestać zadawać cierpienia zwierzętom. Moja pierwsza kampania została zorganizowana w proteście przeciw zabijaniu małych fok w Kanadzie. Dziś ta rzeź znów ma miejsce. Zebraliśmy już 200 tysięcy podpisów pod petycją w tej sprawie, sygnowali ją m. in. Paul McCartney i Ursula Andress", opowiada Bardot.
Działalność na rzecz praw zwierząt nie jest fanaberią zapomnianej trochę gwiazdy. Aktorka zajmuje się tym problemem od kilku dekad. Jej działania m. in. sprawiły, że Francja stała się pierwszym krajem w Europie, który zakazał importu kości słoniowej. W tej dziedzinie z pewnością nie brakuje Bardot zapału. „Nie jestem nieśmiała. Dzwonię i piszę do ministrów, jeśli sądzę, że to może pomóc. Nie zamierzam też spełniać wymogów poprawności politycznej - zostałam nawet skazana za głoszenie nienawiści rasowej. Głośno wyraziłam bowiem sprzeciw wobec sposobu uśmiercania baranów zarzynanych w czasie islamskich świąt. Ale, cholera, to tchórzostwo nie mówić tego, w co się wierzy", mówi aktorka.
28. września Brigitte Bardot kończy 75 lat. Choć kłopoty ze zdrowiem ograniczają jej mobilność (aktorka ma problemy z biodrami), zamierza kontynuować rozpoczęte dzieło. Czasem wydaje się ono walką z wiatrakami - bo jakże inaczej nazwać usiłowanie zmiany mentalności tak wielu populacji - jednak nie zrezygnuje. „Jestem wyczerpana. Myślicie, że po co to wszystko robię? Żeby być wrzodem na tyłku? Żeby ludzie nazywali mnie starą, głupią jędzą? Walka o prawa zwierząt jest częścią mnie, mojego ciała, serca i duszy. Dzięki Bogu Bernard mnie wspiera, inaczej byłabym już wrakiem", stwierdza Bardot.
Wspomniany Bernard to czwarty mąż Brigitte Bardot. Aktorka wzięła z nim ślub w 1992 roku, do dziś - jak deklarują - tworzą udany związek. Wcześniej Bardot była żoną wspomnianego już Vadima, a także wstąpiła w trzyletnie zaledwie związki małżeńskie, w 1959 jej małżonkiem został aktor Jacques Charrier, a w 1966 przedsiębiorca i fotograf Gunter Sachs. Badot ma jedno dziecko - syna ze związku z Charrierem.
Z kreowanej na interesowną blond seks-bombę aktorki Bardot stała się wrażliwą, ale i zdecydowaną aktywistką. Nie deprecjonuje swojej kariery filmowej i stworzonego na potrzeby kina wizerunku, ale największą wartość widzi w tym, czym zaczęła się parać jako osoba dojrzała. „Swoją młodość i urodę dałam mężczyznom, swoje doświadczenie i to, co we mnie najlepsze daję teraz zwierzętom", konstatuje Bardot.