03-10-2006
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Plac Zbawiciela to jedna z najlepiej ocenianych polskich produkcji filmowych tego roku. Rodzinne dzieło państwa Krauze od samego początku zbierało pochwały od widzów i krytyków filmowych. Jaki był powód tak ciepłego przyjęcia? Być może przyczyniła się do tego tematyka, jaką podejmuje produkcja, ukazanie trudnej sytuacji młodych ludzi, historii, która często wydarza się obok nas. Niektórzy porównują Plac Zbawiciela do innej produkcji Krzysztofa Krauzego - "Długu". Trudno tutaj nie zauważyć pewnej analogii. Oba filmy ukazują losy bohaterów, którzy znaleźli się w ekstremalnych sytuacjach życiowych, postawionych pod przysłowiowym murem.
Plac Zbawiciela opowiada historię młodego małżeństwa. Beata (Jowita Budnik) i Bartek (Arkadiusz Janiczek) czekając na nowe, wymarzone mieszkanie, muszą chwilowo skorzystać z gościny matki Bartka - Teresy (Ewa Wencel), jej mieszkanie mieści się w Warszawie, przy tytułowym Placu Zbawiciela. Niestety developer, u którego młodzi małżonkowie kupili mieszkanie, bankrutuje, a Beata z Bartkiem tracą wszystkie oszczędności. Ich marzenia o nowym lokum legły w gruzach, nie mają gdzie się podziać, z dwojgiem dzieci muszą pozostać u Teresy. W krótkim czasie pomiędzy domownikami zaczynają narastać konflikty praktycznie o wszystko, Teresie przeszkadzają porozrzucane zabawki, padają obraźliwe słowa, poruszane zostaję tematy do tej pory nie mające znaczenia- np. pochodzenie Beaty. W końcu sytuacja staje się nie do zniesienia.
Beata przyjechała do Warszawy z prowincji, chciała skończyć studia, jednak jej ambicje zostały zweryfikowane przez nieplanowaną ciążę. Ostatecznie zajęła się wychowywaniem dzieci i pracą w domu. Bartek pracuje i utrzymuje rodzinę. Teresa stara się stwarzać pozory kochającej matki i teściowej, lecz pod tą powłoką kryje się bardzo samotna, zgorzkniała osoba, która - gnębiona niegdyś przez męża - teraz odreagowuje swoje życie na słabej psychicznie synowej. Beata, której marzenia i ambicje zostały zniweczone, ma słabą osobowość, nie potrafi się bronić przed silną teściową. Zadania, które stawia przed Beatą otoczenie są nie do osiągnięcia. Rodzina wymaga od niej bycia idealną matką, żoną, synową. Bierna postawa Beaty jest młynem na wodę dla działań Teresy, które w końcu mają znamiona sadyzmu. Rodzina, paradoksalnie, staje się toksycznym środowiskiem budzącym niechęć i agresję. Sytuacja w niej panująca nieuchronnie prowadzi do tragedii.
W cieniu konfliktu dorosłych swoją tragedię przeżywają dzieci, które - zapomniane przez wszystkich - są tylko niepotrzebnym dodatkiem, balastem, ciężarem. Widz wie, że przeżywają one swoją własną tragedię, kłótnie dorosłych odbierają na swój sposób. Brak ciepła rodzinnego, zainteresowania będzie miał na pewno ogromny wpływ na ich przyszłość. Patologia, jaką zastały w rodzinnym domu, pozostawi traumę w ich umysłach do końca życia.
Dzieło państwa Krauze jest filmem godnym polecenia, konflikt bohaterek buduje odpowiednie napięcie, postacie są wielowymiarowe, nie ma scen banalnych. Należy jednak zwrócić uwagę na fatalizm ciążący niezmiennie nad bohaterami, co czyni film niezmiernie bolesnym i ciężkim w odbiorze, czy może nazbyt ciężkim - należy ocenić samemu.