Strona głównaRodzina„Duże dzieci, duży kłopot” - troski dojrzałych rodziców

„Duże dzieci, duży kłopot” - troski dojrzałych rodziców

Wydaje się, że gdy dzieci opuszczą dom rodzinny, można spokojnie odetchnąć i powiedzieć, że rola rodziców się kończy i czas na wielkie zmiany w sposobie na życie. Tak się jednak nie da. Nie tylko dlatego, że dorosłe dzieci jeszcze nieraz przychodzą po pomoc, porady, a bywa nawet, że ponownie chcą się wprowadzić do swego dawnego pokoju, ale z powodu faktu, że życie dojrzałych pociech wpływa na zdrowie i samopoczucie rodziców.
Jak wynika z badań, „opustoszałe gniazdo" nie oznacza końca kłopotów z pociechami. Funkcja rodzicielska zmienia się, ale troska o dzieci nie ulega osłabieniu, ma to odzwierciedlenie w stanie zdrowia rodziców. - Dzieci mogą nie przebywać już z rodzicami pod jednym dachem i żyć własnym życiem, ale ich wzloty oraz upadki nadal głęboko wpływają na mamę i tatę - powiedziała prof. Karen Fingerman z Purdue University w Indianie.

W badaniach prof. Fingerman wzięło udział 633 osób, które posiadały w sumie 1251 dorosłych dzieci. Uczestnicy zostali poproszeni o ocenę osiągnięć swoich latorośli, która obejmowała edukację, relacje rodzinne, karierę zawodową, etc.

Rodzice odpowiadali też na pytania o swoje samopoczucie psychiczne, związki z dziećmi, a także o to czy któraś z ich pociech doświadczyła jakichś emocjonalnych, zdrowotnych, rodzinnych problemów.

Znaczna część rodziców - 68% przyznała, że przynajmniej jedno z ich dzieci zmagało się którymś z wymienionych problemów w ciągu ostatnich dwóch lat. Jedynie 17% uczestników stwierdziło, iż ich latorośle żeglują przez dorosłe życie bez problemów.

Badania wykazały, że nawet gdy jedno z dzieci odnosi sukcesy, nie stanowi to powodu zwiększenia poczucia szczęścia i zmniejszenia stresu u rodziców, mówili psycholodzy na corocznym spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego (American Psychological Association).

Ludzie mają tendencję do większego martwienia się z powodu porażek niż zadowolenia w związku z sukcesami. Tak też dzieje się w przypadku rodziców - bardziej przeżywają niepowodzenia swoich pociech niż cieszą się wobec ich pomyślnych poczynań.

Problemy już jednego dziecka miały wpływ na pogorszenie zdrowia psychicznego jego opiekunów. Kłopoty dwóch latorośli to zwiększone obciążenie. Buforem nie jest tu nawet powodzenie kolejnych synów lub córek.

- Relacja rodzic-dziecko jest jedna z najdłuższych więzi społecznych - powiedział Kira Birditt Instytutu Badań Społecznych przy Uniwersytecie w Michigan, autorka innych badań na temat kontaktów rodziców z dziećmi. - Relacja ta nierzadko jest pozytywna i budująca, ale równie często obejmuje uczucia irytacji, napięcia i ambiwalencji - dodaje.

Większość rodziców i dorosłych dzieci doświadcza pewnych napięć i pogorszenia relacji między sobą. Ale to rodzice są na ogół bardziej odczuwają napięcie - im starsze dziecko, tym większy niepokój, wynika z badań wydających się potwierdzać powiedzenie: „małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot".

Badania Birditt i jej kolegów objęły 474 rodziców mających dzieci w wieku powyżej 22 lat i mieszkających od swych pociech w odległości nie przekraczającej zwykle 80 kilometrów.

Naukowcy pytali o napięcia związane różnymi aspektami, w tym różnicami osobowości, przeszłymi problemami, finansami, zwyczajami, stylem życia, a także o częstotliwość kontaktów między rodzicami i dziećmi.

Rodzice i ich dorosłe dzieci w tych samych rodzinach mieli różne poglądy na intensywność napięć między nimi, ale sprawozdania rodziców były bardziej krytyczne niż oceny dzieci. Według Birditt, matki i ojcowie bardziej martwią się z powodu różnic i napięć między nimi a ich pociechami, dlatego, że wkładają więcej wysiłku w budowanie relacji z latoroślami. Troska o zapewnienie dobrego startu w życiu i obserwacja poczynań dorosłych dzieci okazuje się wyczerpująca...

Ku zaskoczeniu badaczy, silniejsze napięcia cechują relacje rodziców z dorosłymi dziećmi niż z małoletnimi pociechami. Szukając wyjaśnienia tej sytuacji uczeni doszli do wniosku, że wynika to z normalnych życiowych zmian. - Dorosłe dzieci mniej inwestują w relacje z rodzicami, bo są zajęte tworzeniem własnych rodzin i zaangażowane w pracę zawodową - mówi Birditt. A kiedy rodzice się starzeją i wymagają większego zainteresowania oraz pomocy ze strony dorosłych pociech, te wydają się spychać potrzeby seniorów na dalszy plan, co prowadzi do większego niezrozumienia i kolejnych napięć.

Wyjątkowość więzi między rodzicami i dziećmi rodzi największe wyzwania. To dożywotnia relacja, której wzajemny wpływ pozostaje silny także w późniejszych latach. Jak wynika z badań i doświadczenia, rola rodziców nie kończy się nigdy, ale to właśnie oni ponoszą w związku z tym znaczne koszty emocjonalne i zdrowotne.

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Komentarze

  • 09:52:07, 16-09-2010 ciociabisia

    Ot życie,mnie nie dotyczy,bo nigdy nie byłam matką,może niestety.Ale nie mogę zrozumieć rodziców,którzy notorycznie wyciągają swoje dzieci z kłopotów finansowych a te w dalszym ciągu popełniają te same błędy.Tak jest wśród moich najbliższych.Rodzice na emeryturze,zamiast odpocząć,muszą podejmować pracę,żeby spłacać długi synalka 35 letniego,biorą kredyty dla niego,spłacają je,potem znów się zadłużają,bo on znowu ma długi.Starałam się pomagać finansowo im,lecz sprawa jest beznadziejna.Jedynak jest zwykłym pasożytem a rodzice ciągle wierzą,że on wydorośleje i póki co muszą mu pomagać.Tylko jak długo na to czekać?
    ... zobacz więcej
  • 16:36:30, 16-09-2010 mama2

    tez mam dorosle , samodzielne dzieci. Jesli ktores potrzebuje pomocy oddam ostatnia koszule z karku. Nie wiem, czy to dobrze, czy zle. Ale mowilam obojgu, ze moga zawsze na mnie liczyc. Czy splacalabym dlugi dziecka. Tego nie wiem. Pewnie tak, gdyby bylo trzeba
  • 16:48:19, 16-09-2010 Malwina

    Na litosć boską wymagajmy jakiejś odpowiedzialnosci od naszych dzieci pod warunkiem, ze ją kiedyś im wpoiliśmy....na mnie tez moga dzieci liczyc w sytuacjach patowych, ale jakbym wiedziała ,ze to zwykłe pasożytnictwo wynikające z tumiwisizmu nie pomagałabym.Moze nie rozumiem, bo nie mam tego problemu, ale wychowujemy dzieci wpajając im określone wartosci, co w nie włożymy to i wyjmiemy....
  • 17:07:55, 16-09-2010 tadeusz50

    Moje spotkania w pewnych wątkach z Malwiną bywają sprzeczne i burzliwe. W tym wypadku mam identyczne zdanie jak Malwina. Pomagam córce bo tak wymaga sytuacja ale nie jest to jej pasożytnictwo.
  • 10:34:23, 17-09-2010 ogrodnik

    Rozterki matki majacej dorosle dzieci dopadly mnie po smierci meza.Okazalo sie,ze mieszkajaca ze mna corka ma dlugi,ktore spowodowaly zajecie przez komornika poborow. W dodatku ma na utrzymaniu 20-letnia corke,niepracujaca i nieuczaca sie. Aby pomoc wybrnac Jej z klopotow wzielam pozyczki,ktore stawiaja mnie na progu ubostwa. Mamy do sprzedania nieruchomosc,tzn.dom z garazem i warsztatem na dzialce 1700 m2 ale w tej chwili trudno to sprzedac.
    I tak jak napisano w artykule sukcesy drugiej corki nie zajmuja w moim zyciu tyle czasu i uwagi co porazki mlodszej.
    Te klopoty postawily pod znakiem zapytania moj zwiazek ze spotkana po 50-ciu latach sympatia. Oboje jestesmy ludzmi wolnymi ale ja nie potrafie oddzielic mojego danego zycia i problemow z nim zwiazanych.
    Niestety matka nie przestaje sie byc nigdy.
    ... zobacz więcej
  • 21:43:32, 17-09-2010 Malwina

    Bycie matką nie polega na leżeniu plackiem i pozwalaniu po sobie deptać..oczywiście w cudzysłowiu...teraz jest czas dla Ciebie....nie mozesz pozbyc się domu, ostoji na obecne lata...to są córki problemy, mzoęsz jej próbowac pomóc, ale nie zdejmowac z niej odpowiedzialnosci za nią, jej córkę i ich finanse...a martwić matka i tak będzie się zawsze..
  • 22:41:47, 17-09-2010 eledand

    Witaj Malwinko i wytłumaczyłaś w dwóch zdaniach Problem/.
    Czasami trzeba dać,człowiekowi upaść a z boku spoglądać jak prostuje swoje poczynania.
    Jest takie przysłowie;Ty - patrz tak,abyś na starość nie została biedną.
    Bo człowiek stary i biedny jest stracony...!!!!.....
  • 16:19:20, 21-01-2018 wankabor

    Małe dzieci nie dają spać, duże dzieci nie dają żyć.
  • 16:45:19, 21-01-2018 eledand

    Witaj Wandziu.

    Nasi Emeryci,powinni pracować do setki,aby wspomagać finansowo co nie które Dzieci.Dzieci stale wyciągają Łapy i nie mają skrupułów że Matka może je ostatnią kromkę z margaryną.
  • 18:34:38, 21-01-2018 Vika

    Witam.Myślę,że nie jest tak żle,a Wandzia żartowała.
    Dzieci nadają sens naszemu bytowaniu na tym padole.
    Pewnie,że otaczamy je troską i bez względu na wiek
    są dla nas dziećmi chociaż dorosłe,ale przeważnie są to
    tylko nasze uczucia niekoniecznie wyrażane materialnie,
    wszystko zależy od stanu posiadania.
    Zdarzają się niechlubne wyjątki,że rodzice,dziadkowie,
    są żle traktowani,nieszanowani,ale to wyjątki na szczęście.

    Babciom i Dziadkom ,przy tej okazji życzę
    radości z wnucząt
    Moja maleńka wnusia wyrecytowała mi wierszyk przez telefon
    ,bo mieszka daleko,aż mi łzy poleciały.Pewnie by przyjechała,
    ale znowu jakiś wirus
    ... zobacz więcej

Strony : 1 2 nastepna »

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Kobiety.net.pl
  • Hospicja.pl
  • eGospodarka.pl
  • Akademia Pełni Życia
  • Oferty pracy